46. "Kaszka z mlekiem" Sarah Turner (The Unmumsy Mum)


TYTUŁ: "Kaszka z mlekiem"
AUTOR: Sarah Turner
TŁUMACZENIE: Ewa Pater-Podgórna
DATA PREMIERY: 19.09.2018
LICZBA STRON: 334
WYDAWNICTWO: Bukowy Las


"Płaczą ze zmęczenia, ale odmawiają drzemki. Tyle w temacie. (Dobra rada: pamiętaj, że to zawsze twoja wina). A gdy w końcu zasną, nie sposób oderwać od nich oczu - tacy są słodcy. A kiedy tulą się do ciebie, zapominasz o wszystkim i po prostu godzisz się z tym, że jeszcze przez następne dwadzieścia lat będą przyprawiać cię o ból głowy. Kilkulatki to potwory, ale to nasze własne potwory."
 
 
     "Kaszka z mlekiem. Zwykłej matki zabawne wzloty i gwałtowne upadki" to poradnik, a może właściwie antyporadnik zarówno dla młodych rodziców jak i tych już "zaprawionych w bojach" ;). W sumie i dla tych, którzy planują powiększyć rodzinę i chcą się przygotować do tego, co ich czeka. Nie wiem tylko, czy nie przyczyniłoby się to do spadku przyrostu naturalnego (taki żarcik ode mnie) ;). Chyba udzielił mi się humor samej autorki tego dzieła - Sarah Turner; mamy już trójki chłopców, blogerki znanej jako The Unmumsy Mum. To książka, w której nie znajdziesz porad mamy idealnej, nie poznasz tu zabaw w duchu Montessori, nie dowiesz się, które chusteczki nawilżane mają najmniej chemii, za to będziesz wiedziała, że właśnie bez nich nie warto ruszać się z domu ;). 
     "Kaszka z mlekiem" to nic innego jak szczere i zarazem zabawne zapiski dotyczące tego rzeczywistego macierzyństwa. Sarah Turner nie "owija w bawełnę". Wprowadza czytelnika do swojego świata, w którym obala wszelkie mity związane chociażby z samą ciążą. Bo tak naprawdę jakie obrazki serwują nam media? Widzisz kobietę w ciąży z figurą modelki, z pięknym malutkim w kształcie piłeczki brzuszkiem. Kobieta promienieje na kilometr, nie wie, co to ból pleców, ciągniecie w dole brzucha, nie ma drugiego podbródka, nie robi jej się słabo, gdy stoi w kolejce do kas (bo przecież nikt jej nie przepuści) i co najważniejsze! Chodzi sobie w szpileczkach jakby nigdy nic ;). Wiem, może przesadzam, ze mną ciąża nie obeszła się jakoś tragicznie, ale litości! Nie zapomnę do końca życia pierwszego trymestru, w czasie którego praktycznie nie wychodziłam z toalety ;). Autorka świetnie opisuje przyjście na świat maluszka, następnie nocne karmienia i myśli, które krążą w głowie matki zaraz po kolejnej już z rzędu pobudce (tu płakałam ze śmiechu, takie to prawdziwe ;)). Przejdziecie również przez etap ząbkowania czy odpieluchowania malucha. Nie będą Wam już obce skoki rozwojowe czy absurdalne zachowania Waszych pociech. Utwierdzicie się w przekonaniu, że wyjście z dzieckiem z domu o zaplanowanej przez Was godzinie jest tak łatwe jak wspinaczka na Mount Everest zimą ;). 



      Czytałam zabawne książki czy poradniki, ale ta bije wszystkie pozostałe na głowę. Uśmiałam się potwornie, naprawdę. Pochłaniałam rozdział po rozdziale i naprawdę byłam szczęśliwa, że w końcu ktoś odważył się przedstawić macierzyństwo z tej prawdziwej strony. Prawdą jest, że nie zawsze jest różowo. Kochamy te nasze szkraby, ale bywają momenty, gdzie dają nam naprawdę w kość ;). Zdarzyło Wam się, że Wasze dziecko rzuciło się na podłogę w sklepie/ na placu zabaw w ramach protestu? Mnie jeszcze nie, ale kilkakrotnie wychodziłam z placu zabaw na tzw. "syrenie", gdzie czułam na sobie niezliczoną ilość par oczu, bo mój syn drze się wniebogłosy, gdyż ponad dwie godziny zabawy z dziećmi to zdecydowanie za krótki czas ;). Moje mieszkanie już od samego rada wygląda tak, jakby przeszedł przez nie Huragan Bruno i dopiero wieczorem, gdy odpoczywa po kolacji, jestem w stanie posprzątać ten bajzel, bo w ciągu dnia naprawdę nie ma to sensu, i tu mamy wiedzą, o czym mówię ;). Gdy odłożyłam tę książkę spadło ze mnie ciśnienie. Dotarło do mnie, że nie jestem w stanie być mamą idealną. Że wszystko jest ze mną w jak najlepszym porządku. Że w domu nie zawsze musi być jak w lustereczku, że dziecko może sobie pooglądać bajki bez wyrzutów sumienia (tych moich oczywiście:)). Nie muszę się obwiniać, że Bruno niejednokrotnie jest nazywany w moich myślach jako "mały terrorysta" ;). Podobnych przykładów znajdziecie w książce Sarah Turner naprawdę sporo, utwierdzicie się w przekonaniu, że każda z nas jest jak najbardziej NORMALNA! Bo wiecie, nie ma mamy idealnej, chyba nie znajdzie się taka, która ani razu nie podniosła głosu na swoje dziecko, które KOCHA! Tylko czasami jej cierpliwość dobiega końca ;) Zostawię Was z myślą autorki, która trafiła do mnie najbardziej i najprawdopodobniej powieszę sobie te słowa na lodówce, cobym nie zapomniała ;). 


"(...) moi chłopcy - choć nie sypię pomysłami na kreatywne zabawy jak z rękawa, nie karmię ich nasionami chia i nie jestem chodzącą oazą spokoju - i tak uważają mnie za supermamę. Wydaje mi się, że tylko to liczy się naprawdę".
 
 
Czyż nie tak właśnie jest? :)
 
 
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las. 
Moja ocena: 5/6

Komentarze