78. "Sponsor" K.N.Haner





TYTUŁ: "Sponsor" tom I
AUTOR: K.N.Haner
DATA PREMIERY: 14.11.2018
LICZBA STRON: 512
  WYDAWNICTWO: Editio red



"Dała ponieść się namiętności i zaczęła rozumieć, że chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi. "Zanim pojawią się głębsze uczucia jest namiętność, pasja przyciąganie." Miała przy sobie mężczyznę, który rozbudzał w niej gamę tych wszystkich emocji, których Kalina musiała się po prostu nauczyć."
 
 
 
 
 
Kalina jest młodą dziewczyną, która na co dzień studiuje fizjoterapię. Ma wspaniałych rodziców i uroczą siostrzyczkę Sabrinę, będącą promyczkiem tej rodziny. Na dany moment niczego jej do szczęścia nie potrzeba. Nie zaprząta sobie głowy miłostkami, do czasu. Pewnego dnia jadąc rowerem na uczelnię wpada pod koła samochodu, a właściciel... zwala ją z nóg, dosłownie ;).
Nathan jest biznesmenem po trzydziestce. Ma niezliczoną ilość kasy, którą może w zasadzie załatwić wszystko, własną firmę i wysoki status społeczny. Nie szuka miłości, preferuje przygody na jedną noc lub po prostu sponsorskie układy. Nie chce się angażować w poważny związek, chyba nawet nie potrafi kochać. Jeden moment wszystko zmienia. Drobna, rudowłosa piękność w jednej chwili wywraca jego życie do góry nogami. 


Są jak ogień i woda. Na pierwszy rzut oka ten związek nie ma racji bytu (zresztą, nie tylko na pierwszy ;)). A jednak, rodzi się między nimi prawdziwe uczucie, a do tego ani ona ani on nie są przyzwyczajeni. W zasadzie nie od razu dopuszczają do siebie tę myśl. Cała historia może się wydawać banalna, ale taka z pewnością nie jest. Nie mamy tutaj do czynienia ze szablonowym love story, co to, to nie. Obserwujemy jak ta miłość powoli kiełkuje, odczuwamy radość, a za chwilę chce nam się płakać w wyniku pewnych dramatycznych wydarzeń. Ta książka serwuje nam naprawdę spory wachlarz emocji. Z bohaterami koniec końców się polubiłam, choć Nathan był dla mnie twardym orzechem do zgryzienia. Tyle, ile użyłam epitetów w jego kierunku to moje ;). Były momenty, że "ochom i achom" w jego kierunku nie było końca, a były też takie, że miałam ochotę go spoliczkować zaraz po tym, jak zrobi to Kalina ;). Jednak jego dobre serce i tą chęć pomocy potrzebującym wyczułam już na samym początku, a to piękne cechy. Siostrzyczka Kaliny - Sabrina skradła moje serce! Taka urocza, wygadana, pewna siebie, a na dodatek pyskata dziewczynka! Zupełne przeciwieństwo starszej siostry. Każda jedna scena z Sabrinką na czele wywoływała na mojej twarzy szeroki uśmiech. Pierwszy tom serii o Nathanie i Kalinie uważam za udany, naprawdę dobrze mi się czytało ich historię. Ogromny plus za to, że narracja jest podzielona na tę dwójkę. Mamy tu rozdziały zarówno z perspektywy Kaliny jak i Nathana, dzięki czemu poznajemy ich myśli, łatwiej nam jest zrozumieć ich decyzje i emocje, które nimi kierują. Jedyne, co mi przeszkadzało to powtórzenia wynikające z tego zabiegu. Nie lubię dwukrotnie czytać tego samego, ale to jedynie moje odczucie ;). Fabuła jest dobrze skonstruowana, nie ma przestojów, wartka akcja, dzięki czemu książka jest z tych, których się nie czyta, a się pochłania :). Zakończenie zwaliło mnie z nóg! Zostawia tyle niewiadomych, tyle pytań bez odpowiedzi! Dobrze, że drugi tom jest już w moich rękach i poznam dalsze losy bohaterów. :)




"Aniołom rosną skrzydła, ale tylko wtedy, gdy ich serce wypełnia miłość. Mamy anioły tutaj, na ziemi, ale też w miejscu, gdzie trafiamy, gdy nasze życie się kończy, Sabrinko. Tam wszyscy są szczęśliwi, zdrowi i zadowoleni i czekają cierpliwie na nas, aż w końcu i my tam trafimy."



Dziękuję, Kasiu za możliwość przeczytania tej książki! 
 
 
 
 
 
Moja ocena: 4+/6
 
 
 
 
Zapraszam również na mój Instagram:
 
 
 
 
 
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym #czytambopolskie
 

Komentarze

  1. Muszę w końcu poczytać tą serie, pozdrawiam, Pola z https://czytamytu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz