86. "29 sekund" T.M.Logan




TYTUŁ: "29 sekund"
AUTOR: T.M.Logan
TŁUMACZENIE: Ewa Pater-Podgórna
DATA PREMIERY: 13.02.2019
LICZBA STRON: 336
  WYDAWNICTWO: Bukowy Las



"- Podaj jedno nazwisko. Wymień jedną osobę. A ja sprawię, że ona zniknie. Dla ciebie."
 
 
 
 
Był dzień jak co dzień. Nic nie zapowiadało, że będzie się wyróżniał czymś szczególnym na tle innych. A jednak. Tego dnia Sarah jest świadkiem próby porwania małej dziewczynki, którą udaje jej się uratować. Tym sposobem zwraca na siebie uwagę pewnego wysoko postawionego mężczyzny. Chce się jej odwdzięczyć za ten czyn w dość nietypowy sposób. Kobieta ma 72 godziny by podać nazwisko osoby, która jej "zawadza" w życiu codziennym, a on sprawi, że ta osoba po prostu zniknie. Oczywiście podać nazwisko, ale nie musi. Jednak to kusząca perspektywa, prawda? ;) Jedno połączenie trwające 29 sekund wywraca życie Sarah do góry nogami. Wydawałoby się, że już gorzej być nie mogło, a jednak...



Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę spodziewałam się mocnego thrillera trzymającego w napięciu do ostatniej strony. Czy właśnie to dostałam? W zasadzie to tak po części. Ale po kolei. Autor przedstawia nam historię Sarah - matki, żony (choć w tym wypadku chyba tylko "na papierze") i wykładowcy na jednej z lepszych uczelni. Lubi swoją pracę, jeśli wykonuje powierzone jej zadanie to na sto procent, jednak są jakieś granice. Gdy szef wymaga od Ciebie czegoś, co wykracza poza zakres umówionych obowiązków to robi się nieprzyjemnie. Jeśli drąży temat, grozi zwolnieniem, a Ty masz rodzinę na utrzymaniu - jest jeszcze gorzej. W tym momencie jesteś w kropce, aż tu nagle... dostajesz propozycję, która wydaje się być idealnym rozwiązaniem Twojego problemu. Czy warto z niej skorzystać? Przed główną bohaterką naprawdę trudne wybory. Czy wybierze dobrze? 


Książkę "29 sekund" przeczytałam błyskawicznie. Nie mogłam się od niej oderwać, pochłaniałam rozdział za rozdziałem. Autor porusza wiele wątków dotyczących życia Sarah i jej rodziny, jednak wszystko jest w idealny sposób wyważone. Bohaterowie są świetnie wykreowani (może za wyjątkiem jednej "ciamajdy" ;)), a akcja tak pędzi, że zapominałam o oddychaniu. Byłam zachwycona tą historią do momentu ... zakończenia. Okropnie mnie rozczarowało, już dawno nie byłam taka wkurzona podczas czytania ostatniego rozdziału jakiejkolwiek książki. Sarah - taka "zwykła" szara myszka, która nie potrafi postawić się szefowi, nagle zmienia się o 180 stopni i to aż kłuje w oczy. Nie chcę Wam zaspojlerować zakończenia, więc nie mogę zbyt wiele zdradzić. Napiszę jedynie tyle: zakończenie tej historii kompletnie do mnie nie przemawia, przecierałam oczy z niedowierzania, nawet parsknęłam śmiechem. Niezłe science-fiction tu się na koniec zrobiło, ale to oczywiście moje odczucie, możecie się ze mną nie zgodzić ;). Niemniej jednak polecam Wam tę książkę, jest warta przeczytania. Ale ta końcówka.... no nie daje mi spokoju ;).




"- Wiesz, czym jest prawdziwie dobry uczynek, Sarah?
- Kiedy się komuś pomoże, po prostu zrobi coś dobrego. To chyba dość oczywiste.
Pokręcił głową.
- Nie. Prawdziwie dobry uczynek jest w swojej naturze w pełni altruistyczny, dokonuje się go bez nadziei na wynagrodzenie. Dlatego za prawdziwie dobry uczynek nie da się zrewanżować. (...) Ale ja i tak spróbuję."
 
 
 
 
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las.
 
 
 
Moja ocena: 4/6
 
 
 
 
 
 
 
 
Zapraszam również na mój Instagram:

Komentarze