7. "Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas



AUTOR: Sarah J. Maas
TYTUŁ: "Dwór skrzydeł i zguby"
LICZBA STRON: 846
WYDAWNICTWO: Uroboros / Gw. Foksal


    Między pierwszym a drugim tomem serii Sarah J. Maas zrobiłam sobie przerwę trwającą około miesiąc. Trochę się dziwiłam, dlaczego większość zachwala tę twórczość pod niebiosa, a na mnie zakończenie zrobiło niemałe wrażenie, lecz pierwszy tom, jako całość, nie powalał za bardzo. Wiedziałam jedynie jedno, że chcę poznać dalsze losy bohaterki z czystej ciekawości jak sytuacja dalej się rozwinie. Drugi tom posłał mi takiego kopniaka w brzuch, że nie mogłam się podnieść przez kilka dni. Był tak bardzo dobry. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, więc od razu chwyciłam po trzeci tom. Czy mnie zawiódł? A może było zupełnie odwrotnie? 

   Trzeci tom serii rozpoczyna się powrotem Feyry do Dworu Wiosny. Kto czytał poprzednie części załamał się chyba tak samo jak ja, prawda? ;) Myślałam, że będę się strasznie męczyć, gdyż byłam o wiele bardziej zainteresowana Dworem Nocy, a tu taki psikus na "dzień dobry". Jednak akcja rozwijała się bardzo szybko, nie pozwalała czytelnikowi na nudę. Feyra prowadzi niebezpieczną grę, by ocalić Prythian przez królem Hybernii, który chce rozpętać istne piekło w świecie nieśmiertelnych jak i śmiertelnych. Wybucha wojna, Feyra i Rhysand budują armię przeciw władcy Hybernii. Kobieta szuka sojuszników, jest w stanie zrobić wszystko, by ocalić ważne dla niej ziemie. Czy jej się uda? Czy w książkowym świecie zapanuje pokój? 

" Wojna pozostanie we mnie o wiele dłużej, niż będzie fizycznie trwała, jak niewidzialna blizna, która może z czasem zblednie, ale nigdy całkowicie nie zniknie." 


     Kochani, nie płakałam na poprzednich dwóch częściach serii. Co prawda, druga "zabiła" mnie treścią, jednak ta część poruszyła moje serce do głębi. "Dwór skrzydeł i zguby" uruchomił moją wrażliwość w stu procentach. W pewnym momencie miałam zamiar rzucić tą książką i wypłakać się w poduszkę, jednak na moje szczęście doczytałam kilka stron i nie pożałowałam ;). Nie brakuje pięknych dialogów, romantyzmu, pikanterii jak i poczucia humoru. Tę pozycję Wam gorąco polecam. Jeśli się zastanawiacie, czy warto, tak - warto. Ubolewam tylko nad jednym - że na kontynuację muszę czekać do ... listopada. Nie wiem jak to zniosę, bo Rhys skradł moje serce już w pierwszym tomie (a wcale nie było go tak dużo) :). 

"Zamrugałam kilkakrotnie, by odgonić napływające mi do oczu łzy, ujęłam jego dłoń i położyłam ją sobie na sercu, pozwalając mu poczuć jego bicie. A potem, kiedy ostatnie gwiazdy niknęły już nad nami, a pod nami armia budziła się do bitwy, pocałowałam go jeszcze jeden ostatni raz." 


        Polecam Wam całą serię "Dworów". Nie zrażajcie się po pierwszym tomie, bo akcja naprawdę się rozkręca w drugim, a koloruje pięknymi słowami w trzecim. Z rzeczy wizualnych - seria jest wydana w spójnej stylistyce. Oprócz pięknych okładek łączą je detale - delikatne ciernie wewnątrz książki. Kartki są delikatne w beżowym odcieniu, czyli wszystko to, co lubię w sposobie wydania książek. Zostawiam Was jeszcze z pięknym, króciutkim cytatem.


"Przez ten czas cieszmy się każdym uderzeniem serca."




Moja ocena: 9,5/10

 

 

Komentarze

  1. Tyle pozytywnych opinii ta seria zbiera, nie mogę czytać takich recenzji, bo mam ochotę rzucić wszystkie czytane teraz książki, lecieć do sklepu i przeczytać wszystkie trzy tomy na raz ;)

    Pozdrawiam
    domiczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz