6. "Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas


AUTOR: Sarah J. Maas
TYTUŁ: "Dwór mgieł i furii"
LICZBA STRON: 767
WYDAWNICTWO: Uroboros / Gw. Foksal


     "Dwór mgieł i furii" to kontynuacja serii "Dwór cierni i róż". Po przeczytaniu pierwszego tomu czułam pewien niedosyt. Zaintrygowała mnie postać Rhysanda do tego stopnia (mimo tego, że pojawiał się w pierwszym tomie stosunkowo rzadko), że nie mogło być inaczej i po pewnym czasie sięgnęłam po kontynuację serii. Czy się zawiodłam? Czy było wręcz odwrotnie?

     Główna bohaterka - Feyra wyzwala Prythian (krainę nieśmiertelnych) z rąk Amaranthy sama stając się nieśmiertelną. Chciało by się myśleć, że już nic dziewczynie do szczęścia nie brakuje; jest zakochana w Tamlinie, którego ma poślubić i będzie żyć wiecznie u boku księcia. Na tym powieść mogłaby się śmiało zakończyć. Jednak dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z mocą, którą otrzymała wraz z nieśmiertelnością. Mało tego, dręczą ją koszmary, gdzie jest torturowana przez Amaranthę. Nie potrafi "zmyć" z siebie krwi fae, którym musiała odebrać życie. Czarę goryczy przelewa jej narzeczony, który z obsesji na jej punkcie, zamyka ją w swojej posiadłości niczym kanarka w klatce. Pewnego dnia powraca również książę Dworu Nocy - Rhysand, który pragnie, by umowa, którą zawarł z Feyrą doszła do skutku.

            Przedstawiłam Wam tylko zarys powieści, by nie zdradzić Wam szczegółów, których jeszcze nie wiecie po przeczytaniu pierwszego tomu serii. Sama nie przepadam za tzw. "spojlerami", więc Wam ich oszczędzę :). Czytając tę książkę targało mną wiele emocji. Z jednej strony chciałam ją czym prędzej skończyć, by wiedzieć już jak potoczy się ta historia, z drugiej - chciałam się napawać każdym zdaniem bardzo powoli. Fabuła jest naprawdę dobra, aż sama nie mogę się nadziwić, skąd się wziął pomysł w umyśle autorki, by tak ją właśnie rozwinąć. Jest wiele zwrotów akcji, od pierwszej do ostatniej strony nie można się nudzić, naprawdę. W życiu bym nie pomyślała, że historia Feyry pójdzie właśnie w tym kierunku. Nie żebym jakoś rozpaczała, bo rozwiązanie, które przedstawiła autorka jest bardzo w moim guście :). Nie brakuje również charakterystycznego dla Maas poczucia humoru.  Sama powieść jest napisana pięknym, w moim odczuciu, językiem. W jednym momencie uroniłam łezkę ze wzruszenia, w drugim o mały włos nie wybuchałam śmiechem.


"Nie miałam nic przeciwko wyjściu z cienia. Nie miałam nawet nic przeciwko pozostawaniu w cieniu, dopóki tylko on był ze mną. Mój przyjaciel w tylu chwilach niebezpieczeństwa - który walczył o mnie nawet wtedy, kiedy nie robił tego już nikt inny, łącznie ze mną."


"Pomyślałam, że może miłość jest zbyt słabym słowem na określenie tego, co czuł, co dla mnie zrobił. Na opisanie tego, co ja czułam do niego."




           Podsumowując, z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę książkę. Jeśli zawiedliście się choć trochę na pierwszym tomie serii, ten odpłaci Wam to wszystko ze zdwojoną siłą. "Dwór mgieł i furii" w mojej opinii nie posiada żadnych wad, chociażby najmniejszej. Tak bardzo spodobał mi się ten tom, że od razu sięgnęłam po kolejny, co w moim przypadku, rzadko się zdarza, gdyż zazwyczaj robię sobie przerwę między kolejnymi tomami jednej serii czytając coś zupełnie innego. Jeśli lubicie fantasy z wątkiem miłosnym to zdecydowanie seria dla Was.

Na koniec zostawiam Was z równie pięknym cytatem. 

"-On mnie kochał... wciąż mnie kocha, Rhysandzie.
- Problemem nie jest to, czy Cię kochał, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną." 


 

 Moja ocena: 10/10
 
 

Komentarze