39. "Tatuażysta z Auschwitz" Heather Morris




AUTOR: Heather Morris
TŁUMACZENIE: Kaja Gucio
TYTUŁ: "Tatuażysta z Auschwitz" 
DATA PREMIERY: 18.04.2018
GŁÓWNY BOHATER/ BOHATEROWIE: Lale, Gita
LICZBA STRON: 336
WYDAWNICTWO: Marginesy
 
 
"Zmusza się do nieśmiałego uśmiechu. Ona odpowiada jeszcze bardziej nieśmiało, ale oczy jej błyszczą. Kiedy Lale w nie zagląda, czuje, jak serce zatrzymuje mu się na chwilę, po czym zaczyna bić mocno, jakby po raz pierwszy w życiu, niemal wyrywając mu się z piersi".
 
 
           "Tatuażysta z Auschwitz" jest powieścią opartą na faktach. To spisane na papier losy Lalego Sokołowa - Żyda, który, wyruszając na roboty do Niemiec, pragnie uratować swoją rodzinę. Wszystko rozpoczyna się od obwieszczenia widniejącego na witrynie jednego ze sklepów w Krompachach (Słowacja - tam właśnie mieszka Lale z rodziną). Nakazywało, by każda żydowska rodzina wysłała jedno pełnoletnie dziecko do pracy na rzecz niemieckiego rządu, a pozostałym domownikom nie stanie się krzywda. To Lale decyduje, że właśnie on jest najbardziej odpowiedni na to miejsce. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak ta "praca" ma wyglądać. Większość jedzie na pewną śmierć. Z rąk hitlerowców, głodu, przemarznięcia, chorób... Tak naprawdę sposobów jest multum. Lale nie od razu zostaje tatuażystą w obozie pracy. Musi przejść ciężką drogę, by się nim stać. Nadchodzi kolejny dzień. Znów przywieziono kolejną sporą grupę ludzi do obozu. Tym razem są to kobiety. I to właśnie wtedy Lale poznaje Gitę. Ma wytatuować jej numerek, którym właśnie się stanie dla hitlerowców. Kolejnym numerem... Mówimy tutaj o miłości od pierwszego wejrzenia. O miłości w bardzo ciężkich czasach i warunkach... Czy uda się przetrwać tej miłości? Czy Lale i Gita się odnajdą, gdy piekło na ziemi już się skończy?


         "Tatuażysta z Auschwitz"  jest opowieścią przepełnioną bólem, cierpieniem, śmiercią, miłością i ... nadzieją. Nadzieją na lepsze jutro. Opowiada o miłości na dnie piekła, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. O trosce o drugiego człowieka. O dzieleniu się najmniejszym kawałkiem chleba. O wzajemnej pomocy, mimo ryzyka, że zginiesz, bo ... pomagasz. O ludziach, którym zabrano wszystko. Imię, nazwisko, wolność. Stali się jedynie nic nieznaczącymi numerami w oczach swoich oprawców. Gita, trafiając do obozu, miała jedynie siedemnaście lat! Czytając tę książkę miałam przed oczami nastoletnią siebie, w pasiastym ubraniu, z wygoloną "na zero" głową, wychudzoną, głodną, wyczerpaną. Wyobrażałam sobie moją rodzinę i płakałam. Jestem wdzięczna, że żyjemy w tych, a nie innych czasach. Wróciłam do wspomnień z II wojny światowej mojej prababci, cztery lata starszej od Gity, spisanych przeze mnie w kronice rodzinnej. Moja prababcia również pojechała "na roboty" do III Rzeszy, jednak w o wiele lepszych warunkach, bo u niemieckiego gospodarza. Musiała rozdzielić się z młodszą siostrą, która podejmowała się pracy w zupełnie innym miejscu. Poznała miłość, jednak przez różnice społeczne z niej zrezygnowała. Jest mi przykro, że świat zmierza w takim, a nie innym kierunku. Ludzie, którzy przeżyli wojnę mają zupełnie inną mentalność. Cieszą się każdym dniem, nie gonią za pieniądzem, czerpią radość z może i błahych dla nas powodów. Ale to jest piękne. 
 

       Na koniec zostawiam Was z mottem życiowym Lalego Sokołowa: "Jeśli budzisz się rano, to znaczy, że jest dobry dzień".




"Lale schyla się nad kwiatkiem i delikatnie zrywa krótką łodygę. Spróbuje jutro zanieść go Gicie. Z powrotem w pokoju Lale ostrożnie odkłada cenne znalezisko obok łóżka, a potem zapada w twardy sen. Jednak kiedy budzi się rano, widzi, że płatki odpadły i leżą skurczone wokół czarnego środka. Tutaj wszystko umiera".

Komentarze