66. "Tożsamość zbrodni" Damian Jackowiak






TYTUŁ: "Tożsamość zbrodni"
AUTOR: Damian Jackowiak
TŁUMACZENIE: -
DATA PREMIERY: maj 2017
LICZBA STRON: 236
WYDAWNICTWO: Novae Res



"Miłość - jedno słowo, a może zniszczyć wszystko to, w co każe mi wierzyć umysł. Ku*wa, nazwij mnie głupcem, ale wiem, że dla każdego przypisana jest druga osoba. Można żyć bez niej, można ją zastąpić, ale gdzieś tam jest. Tylko nikt nie jest w stanie sprawić, żeby ona też chciała się ocknąć i Cię znaleźć."




          W małym miasteczku dochodzi do serii brutalnych morderstw młodych kobiet. Cechą charakterystyczną są liczne nacięcia na ciałach ofiar, które zdarza mu się na powrót zszywać, oraz obecność pentagramu na miejscach zbrodni. Tropieniem mordercy zajmują się detektyw Robert Juszcz oraz (całkiem dobry) "świeżak" w tym fachu - Bartosz Parela. Sprawa wcale nie należy do tych najłatwiejszych, sprawca bawi się z policjantami w kotka i myszkę; perfekcyjnie zaciera ślady, by następnie wskazać miejsce, gdzie ukrył narzędzie zbrodni. Innymi słowy, pogrywa sobie całkiem nieźle ;). W międzyczasie do miasteczka po kilkuletniej służbie wojskowej wraca przyjaciel Bartka - Michał Majer. Czy jego powrót ma coś wspólnego z lawiną tak okrutnych zabójstw? A może to jedynie zbieg okoliczności? 




        "Tożsamość zbrodni" to debiut autora, jednak kompletnie tego nie wyczułam. Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron i tak naprawdę nie mogłam się od niej oderwać. Morderca jest świetnie wykreowany; to istny psychopata, służby tańczą tak, jak on im zagra. Właśnie taki profil mordercy to ja kupuję, bo po takim człowieku można spodziewać się wszystkiego ;). Policja znajduje kolejne ofiary Krawca z Klicji, a w międzyczasie przenosimy się do szpitala psychiatrycznego, w którym, UWAGA, w tajemniczych okolicznościach pacjenci niemal rozpływają się w powietrzu! Nawet nie wiecie, jakie miałam mokre ręce podczas czytania tej książki :P Złapałam się na tym dopiero na sam koniec, ale serio, na tych dwustu trzydziestu stronach tyle akcji! Mogłoby się wydawać, że za dużo się dzieje, ale nic bardziej mylnego. Wszystko jest naprawdę dobrze wyważone, w punkt. Wiecie, co najbardziej lubię w kryminałach? Tę możliwość wcielania się w rolę detektywa, łączenia wszystkich poszlak w jedną wspólną całość. Jednak nadal podtrzymuję, że śledczy ze mnie marny ;) Zdradzę Wam coś jeszcze ;) Wisienką na torcie w kryminałach jest dla mnie poboczny wątek miłosny. No uwielbiam!  I w tej właśnie książce go dostaniecie, także jeśli lubicie, to będziecie zadowoleni :). Bohaterowie są dobrze wykreowani, jednych polubicie, drugich znienawidzicie. Zakończenie zwala z nóg, chociaż nadal nie mogę się z pewną rzeczą pogodzić (ale Wam nie zdradzę, bo to całkiem spory spojler :P - po lekturze możemy o tym porozmawiać :D). Podsumowując, "The Writer" był świetny, ale TA książka to petarda! Polecam! 







Moja ocena: 5+/6





Komentarze