70. "Złamane dusze" Simone St. James





TYTUŁ: "Złamane dusze"
AUTOR: Simone St. James
TŁUMACZENIE: Mateusz Grzywa
DATA PREMIERY: 4.12.2018
LICZBA STRON: 370
  WYDAWNICTWO: NieZwykłe
 
 
 
 
"Drzwi klasy nagle otworzyły się z impetem i z hukiem trzasnęły w ścianę obok tablicy. 
Dziewczęta ponownie podskoczyły na krzesłach, Sonia także. Huk był głośny niczym wystrzał strzelby, klamka wybiła niewielką dziurę w ścianie. Ale w progu nikt nie stał, za drzwiami ciągnął się jedynie pusty korytarz. 
Wpuśćcie mnie, rozległ się głos."
 
 
 
 
         Rok 1950. Idlewild Hall to szkoła z internatem dla (według rodziców) niegrzecznych, przynoszących wstyd dziewczynek. Sam budynek jest dość mroczny, a na sam jego widok przechodzą ciarki po plecach. Mało tego, mówi się, że szkoła jest nawiedzona. Cztery uczennice zajmujące jeden pokój, coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że w Idlewild Hall straszy. Sytuacja robi się tragiczna, gdy jedna ze współlokatorek znika w tajemniczych okolicznościach...  
 
 
 
 
          Rok 2014. Dziennikarka Fiona Sheridan nie może się pogodzić z okolicznościami śmierci swojej starszej siostry, mimo tego, że od bolesnego dla niej wydarzenia minęło już dwadzieścia lat. Deb została zamordowana, a jej ciało przeniesiono na boisko nieopodal ruin szkoły Idlewild Hall. Choć morderca od dawna siedzi w więzieniu, pewne nieścisłości nie dają Fionie spokoju. Gdy dziennikarka dowiaduje się, że anonimowa milionerka kupiła teren, na której znajduje się była szkoła z internatem, mało tego, chce ją odnowić, Fiona korzysta z okazji i postanawia napisać artykuł o Idlewild Hall. Wstrząsające odkrycie podczas renowacji szkoły sprawi, że niewyjaśnione zaginięcie z 1950 roku jak i nieznane jak dotąd okoliczności śmierci Deb ujrzą światło dzienne. A nowe informacje nie będą należeć do najprzyjemniejszych...




          Cóż mogę powiedzieć... Tak strasznie chciałam przeczytać tę książkę, a równie mocno bałam się po nią sięgnąć, gdyż zjawiska paranormalne, które są obecne w tej powieści nieco mnie przerażały. Niczego się nie boję w książkach, ale duchy... to jest to, czego się ogromnie boję. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, stwierdziłam, że zapoznam się z treścią i poczuję ten dreszczyk emocji. I w tym temacie się troszeczkę zawiodłam, bo poczułam się nieswojo jeden jedyny raz. Nie mam pojęcia, czy to kwestia mojej odporności na takie rzeczy (w co wątpię, bo jak wspominałam zjawiska paranormalne to coś, czego panicznie się boję), czy nie było zbyt przerażająco. Sama główna bohaterka - Fiona, nieco mnie irytowała, przez co z dużo większą ciekawością zaczytywałam się w wydarzeniach z 1950 roku. Niebywały klimat, mroczny, trochę gotycki panujący w tej historii z przeszłości, a zarazem świetnie wykreowane i tak różne postaci sprawiły, że dla mnie ta część współczesna mogłaby nie istnieć. Według mnie była zbyt flegmatyczna (?). Troszkę mało się w niej działo, mimo wszystko. Powieść grozy, jako całość, uważam za dobrą. Nie żałuję, że ją przeczytałam, polecam fanom gatunku. Jestem usatysfakcjonowana zakończeniem. 




"Niektóre dziewczyny po prostu powinny umrzeć. Nic na to nie poradzisz."
 
 
 
 


Moja ocena: 4+/6
 
 
 
 
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
 
 
 
 
 
Znajdziesz mnie również na Instagramie :)

Komentarze