75. "Forever my girl" Heidi McLaughlin





TYTUŁ: "Forever my girl"
AUTOR: Heidi McLaughlin
TŁUMACZENIE: Izabela Żukowska
DATA PREMIERY: 19.12.2018
LICZBA STRON: 253
  WYDAWNICTWO: NieZwykłe
 
 
 
"Nawet nie włączam światła, siadam na brzegu wanny i płaczę w ręcznik, tłumiąc szloch. Nigdy nie pomyślałabym, że ponownie zobaczę chłopaka, który skradł moje serce i zapomniał je oddać. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy chcę je odzyskać."
 
 
 
 
  
On jest kapitanem drużyny futbolowej, a ona przewodniczącą drużyny cheerleaderek. Co ich łączy? Młodzieńcza szalona miłość! Liam jest przekonany, że kiedyś ożeni się z Josie, a ona sama czeka na ten dzień. Z czasem jednak pojawiają się schody... To On podejmuje decyzję. Z dnia na dzień rzuca studia, zostawia Ją bez większego wyjaśnienia, by zaistnieć w wielkim świecie showbiznesu i zostać gwiazdą rocka. Po trupach goni za marzeniami nie oglądając się za siebie. Nie zdaje sobie sprawy, jak wiele stracił...  
 
 
 
Po latach sławny Liam Page wraca do rodzinnego miasteczka, jednak w bardzo przykrych okolicznościach. Ma nadzieję, że spotka Josie, a gdy to się dzieje... odżywają w nim uczucia sprzed lat. Ona natomiast ułożyła sobie życie na nowo. Jest właścicielką kwiaciarni, od kilku lat ma narzeczonego i... dziecko. Liam jest w stanie zrobić wszystko, by ją odzyskać. Jednak czy Josie zaufa mu ponownie i odda swoje złamane serce?
 
 
 
 
Mam niemały problem z tą książką. Sam pomysł autorki na tę właśnie historię jest świetny! Licealna miłość, która ma trwać wiecznie. Następnie on ją zostawia, by spełniać marzenia, wraca po latach, jednak spóźnia się o kilka ładnych lat. Próbuje uleczyć złamane serce kobiety, którą nadal kocha i ocieplić ich wzajemne stosunki. Aż się prosi, by powstał z tego film,bo jest potencjał. No i powstał! ;) Jednak jeżeli mówimy o książce to moim zdaniem, kompletnie nie został on wykorzystany. Miałam nieodparte wrażenie, że autorkę goniły terminy i nie miała czasu dopracować tej powieści, albo po prostu taki był zamysł, ale... nie poszło (w moim odczuciu). Dwieście sześćdziesiąt stron, ogromna czcionka i...klops. Akcja biegnie zbyt szybko, do tego teraźniejszość przeplata się z przeszłością (w postaci wspomnień głównych bohaterów). Wydaje mi się, że to właśnie ten zabieg spowodował, że nie czytałam tej książki z zapartym tchem. Dlaczego? Każda niewiadoma była w ten sposób bardzo szybko rozwiązywana, przez co w zasadzie wszystko miałam podane na tacy. Bez cienia tajemnicy. Sam Liam, według mnie, jest za mało wyrazisty. Dodałabym mu do charakteru trochę więcej szaleństwa ;) Jednak dzieciaki w tej książce, a trochę się ich tu przewija... ;) - pierwsza klasa! Bliźniaczki oraz Noah to tak charakterne istotki, że niejeden dorosły mógłby im pozazdrościć temperamentu :). Nadal nie mogę przeboleć, że tak dobry pomysł nie został wykorzystany. Mimo wszystko będę wypatrywać kolejnego tomu i na pewno przeczytam! Mam nadzieję, że autorka poprawi swój warsztat, a czytelnicy będą w pełni usatysfakcjonowani :).







Moja ocena: 3/6
 
 
 
 
Zapraszam również na mój instagram:
 
 
 
 

Komentarze