125. "Pamięć lawendy" Reyes Monforte





TYTUŁ: "Pamięć lawendy"
AUTOR: Reyes Monforte
TŁUMACZENIE: Aleksandra Żak
DATA PREMIERY: 15.05.2019
LICZBA STRON: 544
  WYDAWNICTWO: WAM




"Nigdy nie wiadomo, kto zmieni twoje życie, ale każdy z nas wie doskonale, kto pogrąży go w czarnej otchłani, kiedy odejdzie - zwłaszcza jeśli odchodzi przed czasem."
 
 
 
 
 
Lena jest zawodową fotografką, żoną bezgranicznie kochającego ją Jonasa. Razem są wspaniałym, szczęśliwym i młodym małżeństwem z planami na przyszłość. Wystarczyło jedno słowo, jedna diagnoza, by ich dalsze wspólne życie rozpadło się na drobne kawałeczki. W niedługim czasie Jonas umiera. Jak dalej iść przez życie bez osoby, którą darzyło się tak ogromnym uczuciem? Dwa miesiące po śmierci męża, Lena wyrusza do Tarmino, by spełnić ostatnie życzenie ukochanego i rozsypać jego prochy na hiszpańskich polach lawendy. Spotyka się tam również z ich wspólnymi przyjaciółmi, z którymi wspomina stare, dobre czasy. Przy okazji wychodzą na jaw mroczne tajemnice z przeszłości... Oprócz przyjaciół spotyka na swojej drodze również Marca, który nie darzy kobiety sympatią. Padają słowa, które nie powinny paść. W Tarmino rozpoczyna się Festiwal Lawendy, wychodzą na jaw chronione dotychczas sekrety rodzinne... 
"Pamięć lawendy" jest pierwszą książką Reyes Monforte, którą miałam okazję przeczytać. Czy pierwsze spotkanie mogę zaliczyć do udanych? Po raz pierwszy mam ogromny mętlik w głowie, który nie zmniejszył swojego natężenia już kolejny dzień po zapoznaniu się z opowieścią Leny. Niewątpliwie jest to historia przepełniona bólem towarzyszącym kobiecie po stracie miłości swojego życia. Już po sześćdziesięciu stronach puściły wszelkie hamulce i najzwyczajniej w świecie się popłakałam. Ból po stracie kogoś bliskiego nie jest mi obcy, mało tego, rana w moim sercu jest świeża, niezabliźniona. Ledwo przebrnęłam. Początkowo nie byłam w stanie jej czytać ze względu na dużą dawkę emocji, nie do końca potrafiłam udźwignąć zawarte w niej treści. Następnie... miałam ochotę kilkakrotnie ją odłożyć, gdyż dosyć ciężki styl Autorki jak i ta statyczność akcji sukcesywnie zniechęcały mnie do dalszego czytania. Na tych pięciuset stronach naprawdę malutko się działo. A szkoda. Zdaję sobie sprawę z tego, że Monforte skupiła się tu głównie na sferze uczuciowej, niemniej jednak, w moim odczuciu, to za mało. W pewnym momencie miałam nadzieję na ciekawy wątek kryminalny, jednak tym razem nie. Tak bardzo walczę sama ze sobą, bo myślę, że "Pamięć lawendy" jest naprawdę wartościową książką, jednak chyba nie do końca dla mnie. Powieść przybrała formę monologu głównej bohaterki (niczym wpisy z pamiętnika), który został wzbogacony o nieliczne dialogi. Szczerze, nie potrafię stwierdzić, czy jestem na tak, czy może na nie. Plasuję się gdzieś po środku. Jeżeli stawiacie na emocje, a dynamika powieści nie jest dla Was koniecznym elementem to mogę Wam polecić tę książkę. Istotny jest fakt, że "Pamięć lawendy" to kopalnia niezwykłych, przejmujących, przepełnionych prawdą myśli o miłości, stracie oraz cierpieniu, które jej towarzyszy. Decyzję pozostawiam Wam, jednak na pewno warto przyjrzeć się bliżej tej historii.
 
 
 
 
 
 
"Nie wiem, czy wszyscy, którzy umierają, mają szansę powiedzieć najbliższej osobie "Kocham cię". Ciekawie byłoby pomyśleć, jakie słowa chcemy powiedzieć przed śmiercią i komu chcemy je powiedzieć. Całe życie wybieramy zdania i szukamy sformułowań właściwych w danej chwili, a jednak nie poświęcamy nawet sekundy, by pomyśleć nad ostatnimi słowami, jakie wypowiemy przed śmiercią."
 
 
 
 
 
 
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu WAM.
 
 
 
 
 
 
Moja ocena: 3/6






Znajdziesz mnie również na Instagramie:

 
 
 

Komentarze