145. "Zjazd absolwentów" Guillaume Musso





TYTUŁ: "Zjazd absolwentów"
AUTOR: Guillaume Musso
TŁUMACZENIE: Joanna Prądzyńska
DATA PREMIERY: 31.07.2019
LICZBA STRON: 320
WYDAWNICTWO: Albatros
 
 
 
 
"Życie jest kruche, raz cenne, raz nic niewarte, raz zanurzone w lodowatych wodach osamotnienia, a raz w gorącym źródle miłości."
 
 
 
 
Riwiera Francuska. Zima 1992, noc. W tym czasie jedna z najzdolniejszych uczennic liceum - Vinca Rockwell ucieka wraz z jednym ze swoich nauczycieli, z którym wdała się w potajemny romans. Od tej chwili nikt o tej dwójce nie słyszał. Ślad po nich zaginął. Czy aby na pewno uciekli? Czy tak dobrze się ukryli? Zdawać by się mogło, że nikt nigdy nie pozna prawdy o życiu nastolatki i profesora. Do czasu... Dwadzieścia pięć lat później zostaje zorganizowany zjazd absolwentów. Stare mury odwiedzają m.in. Thomas Degalais (w tym momencie znany pisarz) oraz jego przyjaciel z lat szkolnych - Maxime. Obaj przyjaźnili się niegdyś z zaginioną Vinką. Zaraz po części "oficjalnej" zjazdu, jeden z budynków szkolnych ma zostać wyburzony, co wywołuje niepokój (delikatnie mówiąc) tej dwójki. Już niedługo prawda wyjdzie na jaw. Co się stanie, gdy wraz z wyburzeniem obiektu zostaną odkryte zwłoki? I co łączy z tą sprawą Thomasa i Maxime'a?




Kto zna twórczość Musso ten wie, że jego styl pisania, prowadzenia czytelnika przez daną historię jest najzwyczajniej w świecie nie do podrobienia. Gdybym miała wymienić jednego z moich ulubionych zagranicznych autorów, bez wahania odpowiedziałabym: Musso. Klasa sama w sobie. Ten francuski pisarz genialnie łączy wątki miłosne z kryminalnymi, czasami wplata w swoje historie elementy fantastyki i robi to naprawdę bardzo dobrze. Niestety, odniosłam wrażenie, że "Zjazd absolwentów" jest powieścią, gdzie autorowi podwinęła się noga. Nie jakoś wybitnie, ale jednak ;). Momentami robiło się nieco absurdalnie, najzwyczajniej w świecie niektórych zwrotów akcji nie kupuję. Pewne sytuacje wydają się być grubymi nićmi szyte, po prostu. Nie zmienia to jednak faktu, że Musso TO Musso! :) Ten niebanalny styl, który rozpoznam z zamkniętymi oczami... Mogę otrzymać powieść autora bez uwzględnionego nazwiska na okładce i jestem przekonana, że będę w stanie rozpoznać jego pióro. Początek "Zjazdu..." rozpoczął się z mocnym przytupem i szczerze? Poziom z początku został utrzymany do samego końca. Ba! Pod koniec lektury nie miałam pojęcia jak się nazywam! Co tam się wydarzyło! Musso potrafi zaskoczyć, a w najnowszej powieści dokonał tego kilkakrotnie. Historia godna ekranizacji! Kreacja bohaterów - majstersztyk! Szczególnie polubiłam się z Thomasem, lubię, gdy książkowa postać jest pisarzem. Dlaczego? Nie wiem, po prostu lubię :D. Warto też nadmienić, że każdy duży rozdział poprzedza cytat, który idealnie odzwierciedla jego treść. Mały smaczek, jednak, według mnie, istotny :) Lubicie tego typu "wstawki" w powieściach? Wydają się być świetnym dopełnieniem całości. Podsumowując, twórczość Musso będę polecać z ręką na sercu. "Zjazd absolwentów" nie jest może moją ulubioną pozycją autora, niemniej jednak warto ją poznać. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnej powieści francuskiego pisarza.





"Całe życie piszę. Piszę, aby wznosić mury i otwierać w nich furtki. Mury, żeby ograniczyć okrutną codzienność, a furtki, żeby móc wymknąć się do innego świata - tam gdzie rzeczywistość nie jest taka, jaka jest, ale taka, jaka powinna być."
 
 
 
 
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
 
 
 
 
 
 
 
 
Moja ocena: 4+/6
 
 
 
 
Znajdziesz mnie również na Instagramie:

Komentarze

Prześlij komentarz